Ponad 2 tysiące haseł dotyczących historii i życia codziennego w getcie warszawskim – wirtualne kompendium wiedzy na temat zamkniętej dzielnicy żydowskiej w Warszawie jest już dostępne. Ponadto, wybór haseł został wydany w wersji książkowej.
Józef Kermisz wymienia 50 tytułów prasowych, wydawanych pomiędzy majem 1940 a lipcem 1942 r. w Warszawie przez ugrupowania żydowskie (28 w jidysz, 19 po polsku, trzy w wersjach dwujęzycznych – polsko-żydowskiej lub trójjęzycznej polsko-żydowsko-hebrajskiej) (Kermish 1957, 85-123). Z kolei Centralny Katalog Polskiej Prasy Konspiracyjnej opracowany przez Lucjana Dobroszyckiego informuje o 42 tytułach żydowskiej prasy podziemnej ([Dobroszycki] 1962), które przetrwały wojnę. Israel Gutman pisał o 47 ocalałych tytułach prasowych (Gutman 1993, 225). Henryk Piasecki i Marian Fuks – na podstawie różnych źródeł – szacują, że od lipca 1940 r. do kwietnia 1943 w getcie warszawskim ukazywało się około 60 tytułów prasowych (w tym ok. 30 w jidysz, 10 po hebrajsku i 20 po polsku, wskazują również na istnienie pism, które ukazywały się w wersjach dwu- i trójjęzycznych:). Obaj wliczają do swoich statystyk wydawnictwa okolicznościowe i antologie (Piasecki 1973, 189-215; Fuks 1977, 99-115; Fuks 1973, 27-55).
Większość zachowanych tytułów opublikowano w latach 1941–1942 – do czasu wielkiej akcji wysiedleńczej w getcie warszawskim rozpoczętej w lipcu 1942 r. Pisma konspiracyjne wychodziły jeszcze po tej operacji. Do stycznia 1943 r. drukowano m.in. „Komunikaty z nasłuchów radiowych” (ARG, t. 22, 320-332), od listopada 1942 do stycznia następnego roku mniej więcej raz na tydzień ukazywały się „Wiadomości” – pismo Żydowskiej Komisji Koordynacyjnej Żydowskiego Komitetu Narodowego i Bundu, redagowane przez członków podziemnego archiwum getta warszawskiego. „Biuletyn Informacyjny Żagiew” opublikował numer jeszcze w lutym 1943 r. Po zlikwidowaniu getta warszawskiego nielegalne pisma żydowskie ukazywały się sporadycznie „po aryjskiej stronie”. Od lutego 1944 r. wychodził „Wewnętrzny Biuletyn Bundu” (Kermisz 1957, 95).
Przeważająca część zachowanej prasy to czasopisma młodzieżowe różnych kierunków, dominują pisma o charakterze lewicowym. Względną neutralność starały się zachować gazetki wydawane przez zespół Oneg Szabat oraz organ Bloku Antyfaszystowskiego. Najbardziej zasadnicza linia podziału przebiegała pomiędzy organizacjami syjonistycznymi a Bundem. Spośród 15 wyróżnionych przez Mariana Fuksa grup wydawców pism konspiracyjnych w getcie warszawskim jedynie przedstawiciele syjonistów-rewizjonistów i ortodoksów nie drukowali po polsku. Różny był jednak udział tytułów polskojęzycznych w publikacjach poszczególnych grup – najwyższy w prasie wydawanej przez Haszomer Hacair (zaledwie jedno pismo na osiem wychodziło w całości nie po polsku), niski w przypadku prasy wydawanej przez Bund (tylko trzy z 12 tytułów wydawanych przez Bund – wliczając w nie gazetki Cukunftu – ukazywały się po polsku). O zasadniczych różnicach w przedstawianiu rzeczywistości decydowała wszystkim ideologia wydawców, odgrywała ona również istotną rolę przy wyborze języka edycji.
Na temat prasy konspiracyjnej drukowanej przez żydowską ludność Warszawy zaczęto pisać już w drugiej połowie lat 40. w periodykach żydowskich – przede wszystkim teksty wspomnieniowe, ale też pierwsze większe, spisane na gorąco, omówienia o charakterze sprawozdawczym (Gross 1949; Weintraub 1948). Dokonany przez ich autorów przegląd tytułów zachowanych w pierwszej części podziemnego archiwum getta warszawskiego (Archiwum Ringelbluma), uzmysławiał czytelnikowi zdumiewające w warunkach wojennych bogactwo prasy konspiracyjnej – zarówno pod względem liczby inicjatyw, szerokiego wachlarza poruszanych zagadnień, jak i różnorodności form wypowiedzi. Bardziej metodycznie przeanalizował zagadnienie Józef Kermisz w 1957 r., jego artykuł do dziś stanowi ważny punkt odniesienia dla badaczy (Kermish 1957). W następnych latach kontynuował on swoje badania w oparciu o analizę prasy (Kermish 1961; Kermish 1963) i zainicjował edycję sześciotomowego – w zamierzeniu kompletnego – hebrajskojęzycznego wydania żydowskiej prasy konspiracyjnej publikowanej w okupowanej Warszawie. Za sprawą tego opracowania, podziemna prasa żydowska wprowadzona została w obieg badań naukowych tych wszystkich, którzy władają językiem hebrajskim, w tym przede wszystkim badaczy izraelskich (Yahil 1987; Agres 1993). Zakończona w 2023 r. pełna edycja Archiwum Ringelbluma poszerzyła ich krąg o użytkowników języka polskiego.
Najobszerniejszy zbiór nielegalnej prasy żydowskiej ocalał w zasobach Archiwum Ringelbluma. Nie jest on jednak kompletny. Nie zachował się pełny zestaw numerów żadnego pisma. Niekompletne bywają również ocalałe egzemplarze gazetek. Wiadomo też, że ukazywały się tytuły, których nie ma w odnalezionej części kolekcji Oneg Szabat. Spośród gazetek Gordonii najprawdopodobniej nie przetrwały wojny pisma: „Licht” (jid. „Światło”) publikowane w Lublinie – wyszły co najmniej trzy jego numery (ARG, t. 19, 452; Gross 1949); komunikaty radiowe – ukazujące się w getcie łódzkim (ARG, t. 19, 451; Gross 1949); gazetka „Lapidim” (hebr. „Pochodnie”) drukowana w Warszawie – ogłoszono nie mniej niż trzy jej numery. Końca wojny dotrwały przypuszczalnie także nie wszystkie wydawnictwa Haszomer Hacair, nie ocalało m.in.: pismo literackie „Waadat Tarbut” (hebr. „Zebranie Kulturalne”) ani gazetka „Hirhurim” (hebr. „Ferment”) (ARG, t. 18, 741), nie przetrwały gazetki poszczególnych gdudów – wlistopadzie1941 r. „Bantiw” miał pracować nad drugim już numerem swojego pisma (ARG, t. 18, 762); gdud Tel-Amal – wydrukował co najmniej dziesięć numerów miesięcznika „Lehawot” (hebr. „Płomienie”) i gazetkę seminarium tego gdudu: „Becheszkat Halail” (hebr. „W Ciemnościach Nocy”) (ARG, t. 18, 254-259). O istnieniu pism „Baginen” (jid. „Świt”) oraz „Strzały” wydawanych przez działaczy komunistycznych z kręgu Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Spartakus” wiadomo jedynie z relacji świadków epoki (Goldkorn 1951, 8; Duracz 30). W podobny sposób przetrwała wiedza o gazetkach „Funk” (jid. Iskra), „Hamer” (jid. Młot), „Der Arbeiter” (jid. „Robociarz”), „Cum Kamf” (jid. „Do Walki”), „Ajnikajt”/ „Einikeit” (jid. „Jedność”), „Glok” (jid. „Dzwon”) drukowanych w środowisku komunistów wywodzących się z kręgu Rewolucyjnych Rad Robotniczo-Chłopskich (organizacji „Sierp i Młot”), w okresie edycji gazetki związanych z PPR w getcie warszawskim (Jabłoński 1953, 156; Goldkorn 1951, 14; ARG, t. 21, 307).
Za cel zasadniczy żydowska prasa konspiracyjna stawiała sobie dostarczanie rzetelnych informacji o aktualnych wydarzeniach w kraju i na świecie, których ludność żydowska, na mocy niemieckich zarządzeń, została pozbawiona niemal od początku okupacji. Podstawowym źródłem informacji był nasłuch radiowy: Moskwy, Londynu, Waszyngtonu, Bliskiego Wschodu. Wiadomości z zagranicy docierały do getta również drogą listową – poczta w getcie warszawskim funkcjonowała do 19 kwietnia 1943 r., chociaż od 22 lipca 1942 r. – od rozpoczęcia wielkiej akcji wysiedleńczej – z getta nie wychodziły już żadne przesyłki. Josef Kapłan, działacz Haszomer Hacair, popularyzował otrzymywane tą drogą informacje na łamach prasy ruchu, w piśmie „Neged Hazerem” (hebr. „Pod Prąd”) ([Pamięci bohaterów. Józef Kapłan], 1946). Wiedzę o wydarzeniach w kraju redakcje pism konspiracyjnych czerpały z podziemnej prasy polskiej, relacji łączników, korzystały także z informacji zdobywanych przez zespół „Oneg Szabat” (Sakowska 1993, 182-183).
Nie mniej istotną wagę redaktorzy większości tytułów przywiązywali do prezentowania i propagowania ideologii organizacji wydającej pismo. Na łamach gazetek drukowano zatem teksty klasyków, wskazując na ich niegasnącą aktualność, kontynuowano też przedwojenne spory ideologiczne. Autorzy artykułów przedstawiali wydarzenia wojenne i objaśniali je zgodnie z przyjętą linią pisma. Założenia ideologiczne towarzyszyły im, gdy rysowali przyszłą perspektywę dla świata, żydowskiej diaspory, Polski, czy polskich Żydów. „Dlaczegóż to dziś tylko o obozach pracy i cenach kartofli wolno mówić? Czy w tej obawie czystych pojęć i ideałów nie kryje się czasem złowrogi bakcyl apatii i pogodzenia się z rzeczywistością?” – pytali retorycznie wydawcy „Płomieni” jesienią 1940 r. (ARG, t. 18, 160).
Odwołania do znanych pojęć pozwalały okiełznać nieprzewidywalność wojennego świata, niosły pocieszenie, wyznaczały cel działania i dodawały otuchy. „Wzięliśmy sobie za cel podniesienie na duchu uciskanych i gnębionych mas żydowskich, a szczególnie ich młodzieży, wskazując stale na socjalistyczną Palestynę, jako na świetlane jutro narodu żydowskiego” – pisali redaktorzy „Słowa Młodych”(ARG, t. 19, 376). „W tę duszną atmosferę niewoli, podłości i nędzy wniesie nasza gazetka inny, obcy jej wiew. Na głos rozpaczy i zwątpienia odpowiemy słowami naszej wiary niezłomnej. Na głos podłości – wieści [o] naszym innym życiu. Na ucieczkę przed rzeczywistością ze śmiałym w jej oblicze spojrzeniem” – czytamy w artykule wstępnym pisma Haszomer Hacair „El-Al” (hebr. „Ku Wzlotom”) (ARG, t. 18, 377). Realizując właśnie ten ostatni cel podziemne „Słowo Młodych” publikowało regularne lekcje skautingu. Z nieodległej, ale już powojennej perspektywy pisał na ten temat Natan Gross: „Wyobraźcie sobie ten skauting i sport na podwórzach ghettowych! Ale był. Bo była wiara w przeżycie i w ciągłość idei nawet wtedy, gdy już zwątpiono w osobiste przetrwanie wojny” (Gross 1947).
Założone cele i zadania konspiracyjnych pism żydowskich zmieniały się z czasem. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej do getta zaczęły docierać informacje o masowych mordach dokonywanych na ludności żydowskiej na ziemiach II RP we wrześniu 1939 r. zajętych przez ZSRR. Jesienią 1941 r. podawano je już we wszystkich właściwie gazetkach. Narastała świadomość zagrożenia, które dla wielu stało się oczywiste po rozpowszechnieniu w getcie warszawskim na przełomie zimy i wiosny 1942 r. informacji o obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem. Najgorsze przeczucia wzbudzały dochodzące później wieści o wywózkach ludności żydowskiej z Lublina, Lubelszczyzny i Dystryktu Galicja. W tej sytuacji, większość tytułów koncentrowała się przede wszystkim na wypełnianiu funkcji informacyjnej, znaczenie antagonizmów dzielących wydawców zacierało się. Wspominał Cukierman: „Zapadła decyzja o wstrzymaniu wydawania «Dror» i rozpoczęciu wydawania «Jedijot» [Jedijes]. […] Zaczęliśmy być zaangażowani w codzienną rzeczywistość” (Cukierman 2000, 119). Nasilaniu się represji towarzyszyły dalsze zmiany polityki redakcyjnej. Cukierman pisał, że po zamordowaniu gettowych aktywistów w nocy z 17 na 18 kwietnia (1942 r.), „Jedijes” miały zwiększyć objętość i zaczęły ukazywać się regularnie co tydzień – wcześniej wychodziły ze zmienną częstotliwością – raz lub dwa na tydzień (Cukierman 2000, 135). W tym czasie o dostępie do informacji nadal w dużym stopniu decydowały kontakty osobiste i wzajemne sympatie, niewątpliwie jednak przeformułowanie zadań stawianych pismom niosło za sobą konieczność stworzenia bardziej stabilnych procedur zdobywania wiadomości. Cukierman wspominał, że zwrócił się do Eliahu Gutkowskiego, współtwórcy i współpracownika Archiwum Ringelbluma: „Opowiedziałem Gutkowskiemu o moich planach, a on zgłosił się do współpracy. To on dostarczał nam informacji, które nie docierały do nas inną drogą – z miasteczek, miast i wsi” (Cukierman 2000, 135).
Przekazywanie informacji o wydarzeniach w kraju i na frontach wojny pozostało podstawową funkcją tych nielicznych pism, które ukazywały się już po akcji eksterminacyjnej latem 1942 r. Relacje z okresu deportacji czy doniesienia o losach poszczególnych skupisk żydowskich, odczytywane w kontekście niedawnych przeżyć, współtworzyły rejestr zbrodni, dając wyobrażenie o jej rozmiarach, planowym i bezwyjątkowym charakterze. Wymowa tych wypowiedzi była jednoznaczna. Przedstawiając fakty, prasa pozbawiała złudzeń, odbierała nadzieję na ocalenie, jej lektura pośrednio zachęcała do czynnego oporu – skoro, jak dowodziła, ówcześni mieszkańcy getta i tak nie mieli nic do stracenia. Do czynnej obrony nawoływano też otwarcie: „Bracia nie chodźmy jak barany na rzeź, kto raz wejdzie do wagonu jest na zawsze stracony. Nadzieja ucieczki jest mała, dlatego działajmy na miejscu. Każdy dom winien być twierdzą” – czytamy w „Biuletynie Informacyjnym Żagiew” ze stycznia 1943 r. (ARG, t. 20, 274)
Wewnętrzna struktura większości gazetek była podobna, niezależnie od wszelkich dzielących je różnic. Każda z nich miała zazwyczaj mniej lub bardziej rozbudowany dział wiadomości bieżących, w ramach którego zamieszczano wieści z kraju i ze świata, informowano o sytuacji na frontach, dokonywano przeglądu bieżącej prasy – oficjalnej niemieckiej oraz podziemnej polskiej i żydowskiej – komentowano, dyskutowano, czasem przedrukowywano fragmenty wypowiedzi z innych pism. O wydarzeniach istotnych z punktu widzenia przebiegu wojny pisano na wszystkich łamach. Uwarunkowana ideologicznie, ocena ich znaczenia dla losów polskich Żydów decydowała o proporcji miejsca, jakie poświęcano danej kwestii, podobnie – od afiliacji pisma zależał wybór omawianej prasy oraz tematy, których przedstawienie w innych gazetkach komentowano. Informacje z Palestyny absorbowały uwagę redaktorów pism syjonistycznych (Kermish 1963), podczas gdy pisma bundowskie czy wydawane przez Polskich Socjalistów „Ghetto Podziemne” koncentrowały się na posunięciach i wypowiedziach przywódców polskiego podziemia politycznego. Poszczególne tytuły różniły się między sobą stosunkiem do Związku Radzieckiego, aliantów, państwa Polskiego i rządu londyńskiego. Ukazywały się również numery tematyczne gazetek, np. sierpniowy numer „Przeglądu Marksistowskiego” z 1941 r. w całości poświęcony był osobie Lwa Trockiego (ARG, t. 21, 194-278).
Postępująca pod naciskiem rzeczywistości redefinicja założonej przez wydawców funkcji prasy konspiracyjnej znajdowała odbicie również w zmianie tematyki publikacji. Dominujące początkowo rozważania ogólne – silnie uwarunkowane ideologicznie wypowiedzi dotyczące charakteru wojny (Prekerowa 1994), Palestyny (Kermish 1963), przyszłości polskich Żydów (Ben-Sasson 2005; Blatman 2002) czy po prostu teksty o historii ugrupowań i ich głównych działaczach – w miarę narastania świadomości eksterminacyjnej natury niemieckich prześladowań ustępowały miejsca doniesieniom o losie ludności żydowskiej pod okupacją. W przypadku większości gazetek zmiana ich układu, treści, rozłożenia akcentów dokonywała się niepostrzeżenie. Niektórzy wydawcy, wprowadzając nowe rubryki wyjaśniali jednak powody koncentracji na wojennym, nierzadko gettowym „tu i teraz”. Czytamy w notce redakcyjnej w „Awangardzie Młodzieży”: „Aby dać dokładne i wszechstronne odzwierciedlenie wszystkiego, co się dzieje w getcie, otwieramy od dziś nową rubrykę na łamach naszego pisma, w którym zamieścimy obrazki, oceny, wrażenia i nastroje z życia mas żydowskich getta. W ten sposób zarówno dla nas jak i dla historii zanotowane będzie jak masy żydowskie żyły w murach getta, odgraniczone od szerokiego świata, pod hitlerowską władzą w roku 194…[zapis zgodny z oryginałem]” (ARG, t. 17, 140)..
W żydowskiej prasie konspiracyjnej drukowano teksty zróżnicowane pod względem formalnym: notki informacyjne i sprawozdania sąsiadowały z artykułami publicystycznymi, enuncjacjami programowymi, komentarzami, wywiadami, reportażami, esejami, listami do redakcji, ale także tekstami o charakterze literackim (pisanymi na bieżąco i przedrukami) – w tym poezją. Na jej łamach zamieszczali swoje utwory m.in.: Icchak Kacenelson, Jechiel Lerer, Israel Stern, Herszele Danielewicz, Jehoszua Perle i Rachela Auerbach i tylko dzięki temu przetrwała część ich twórczości (Kermish 1957, 101).Objętość pism wahała się od edycji kilkukartkowych do wydań liczących przeszło sto stron. Nieliczne tylko gazetki zaopatrzone były w spis treści – od 5. numeru „El-Al” podawał informacje o zawartości na odwrocie strony tytułowej, „Neged Hazerem” od numeru 4.; wiadomo, że w 5. numerze „Słowa Młodych” (pierwszy spośród ocalonych w Archiwum Ringelbluma) znajdował się wykaz opublikowanych materiałów.
Prasę drukowano korzystając z różnego rodzaju powielaczy. O jakości papieru decydowała zapewne po prostu jego dostępność, stąd część gazet ukazywała się na „papierze kopiowym” czy na kancelaryjnym, inne, np. na grubej bibule. Z kolei Chawka Folman, wspominała, że rozprowadzane przez nią poza gettem pisma drukowano na cienkiej bibule, co ułatwiało ich kolportaż (Folman-Raban 2000, 62). Strony gazetek sczepiano ze sobą, z reguły nie tworząc okładek. Do wyjątków należały polskojęzyczna wersja pisma „Dror” – jego pierwsza strona jest zarazem stroną tytułową (poza mottem i podstawowymi informacjami, nie znalazły się na niej żadne inne teksty), „El-Al”, „Neged Hazerem”, „Słowo Młodych” i „Iton Hatnua” (hebr. „Gazeta Ruchu”) (ze względów konspiracyjnych oprawiono je w okładkę „Przeglądu Rolniczego” z 1932 r. – https://cbj.jhi.pl/documents/972221/117/) Nieliczne tylko pisma opracowały stały format strony tytułowej. W tygodniku „Przedwiośnie” nie później niż od numeru 13., pod winietą, pośrodku strony, w ramce, drukowano rodzaj „wstępniaka” – kilkuzdaniowy opis sytuacji, w którym starano się wyjaśnić znaczenie wydarzeń bieżących, poniżej zaś umieszczano teksty należące do rubryki „Na Frontach”.
Ze szczególną starannością – na miarę swoich, najczęściej bardzo ograniczonych, możliwości – wydawcy przygotowywali winiety. Tytuł gazetki zapisany z reguły większymi, często graficznie opracowanymi literami, stanowił wizytówkę pisma. Jedynie pismo syjonistów rewizjonistów „Magen Dawid” nie posiadało w ogóle winiety – jego nazwę wydrukowano po prostu czcionką nieco tylko większego stopnia na pierwszej stronie (nie można wykluczyć, że okładka lub strona tytułowa pisma nie przetrwały po prostu wojny). Co do zasady pasek tytułowy zawierał datę i/lub numer gazetki, często podawano także rocznik liczony od początku edycji. Niektóre publikacje stanowiły kontynuację wydawnictw przedwojennych, co skrupulatnie zaznaczano (przykładowo – każde wydanie „Słowa Młodych” sygnowane było kolejnym numerem edycji konspiracyjnej a w nawiasie numerem liczonym od powstania pisma przed wojną; tekst redakcyjny zamieszczony w pierwszym numerze „El-Al” informuje o „odnowieniu pisma” (ARG, t. 18, 679)). Z rzadka jedynie winiety informowały również o charakterze pisma i jego faktycznym wydawcy: „Jutrznia” ogłaszała, że jest „Tygodnikiem polityczno-informacyjnym”, „Słowo Młodych” definiowało się jako „Pismo młodzieży gordonistycznej”, a „Awangarda Młodzieży” jako „Pismo żydowskiej młodzieży marksistowskiej”. Podobnie „El-Al” miało być gazetą cofim, zaś „Podziemne Ghetto” – „Organem Polskich Socjalistów”. Bernard Goldstein wspominał, że pracom nad wydaniem pierwszego numeru bundowskiego „Biuletynu” towarzyszyły dyskusje, czy ogłosić, że jest to oficjalne pismo organizacji. Jak podsumował po latach „zwyciężyła rozwaga” (Goldstein 1961, 54). Przybliżoną identyfikację wydawcy ułatwiało zamieszczone w pasku tytułowym stałe hasło, np. „Czerwony Sztandar” opatrzono wezwaniem: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” W ulokowaniu gazetki na ówczesnej mapie społeczno-politycznej pomagało również motto. Sam tytuł nierzadko także zdradzał afiliację, światopogląd wydawców i/lub charakter pisma. Bundowski miesięcznik ukazywał się pod nazwą „Za Naszą i Waszą Wolność”, gazetka Haszomer Hacair „Płomienie” tytułem nawiązywała do powieści Stanisława Brzozowskiego. Nieprzypadkowy bywał też zapis tytułu. Wiele lat po zakończeniu wojny wspominał Lucjan Szulkin: „Tytuł «Getto podziemne» brzmiał w naszych uszach najlepiej. Ale jak pisać owo «Getto»? Według dawnej pisowni – «Ghetto», czy według nowszej – «getto»? […] nam zależało na tym, aby tytuł oddawał plastycznie naszą ówczesną sytuację. Średniowieczne ghettto, z literą h w środku odzwierciedlało ją najwłaściwiej” (Szulkin 1975, 175).
Cele, których realizacji służyć miał druk prasy podziemnej, oraz wszelkiego rodzaju utrudnienia wynikające z pracy w konspiracji (w szczególności trudności ze zdobyciem papieru i kolportażem gotowych już publikacji) sprawiały, że teksty drukowano zazwyczaj gęsto, tak, by każda strona pomieścić mogła jak najwięcej treści i aby zmniejszając objętość wydania, ułatwić rozprowadzanie gazetki. Podstawową techniką graficznego urozmaicenia tekstów, a w wielu wypadkach jedyną dostępną ówczesnym edytorom, było różnicowanie liternictwa. Poszczególne działy pisma, nie zawsze sygnowane nazwami, oddzielano od siebie posługując się m.in. podwójną interlinią oraz szlaczkami utworzonymi z ustawionych w różnej konfiguracji liter i znaków specjalnych. Treści szczególnie istotne z punktu widzenia redaktorów wybijano używając podkreśleń, kapitalików, czcionki większego stopnia lub rozstrzelonego druku.
Pisma dysponujące zapewne większymi możliwościami, tak technicznymi, jak i finansowymi – wśród nich „Słowo Młodych”, „El-Al” i „Iton Hatnua” – wyróżniały się bardziej wyrafinowaną szatą graficzną. Dopracowane, finezyjne liternictwo uzupełniały sporadycznie – reprodukcje (np. zdjęcie fragmentu rzeźby Rodina (https://cbj.jhi.pl/documents/972221/51[1] [2] /) czy zdjęcie chaluców ze sztandarami (https://cbj.jhi.pl/documents/972221/89/), częściej – rysunki. Sporządzone prostą kreską, operujące skrótem, symboliczne w swej wymowie ilustracje stanowiły bezpośredni komentarz do sytuacji getta, a zarazem do reprezentowanej przez pismo ideologii. Zamieszczano je z reguły na stronie tytułowej (https://cbj.jhi.pl/documents/986693/61/; https://cbj.jhi.pl/documents/825817/1/; https://cbj.jhi.pl/documents/960969/45/). Rysunkami, zazwyczaj już w mniejszym formacie, ilustrowano również teksty w innych gazetkach; portrety literatów oraz działaczy społecznych i politycznych towarzyszyły wypowiedziom rocznicowym; relacje z frontów wojny opatrywano szkicowo zakreślonymi mapkami. Niezapomniane wrażenie na dzisiejszym czytelniku pozostawiają niektóre szkice pomocnicze, np. rysunek przedstawiający silnik samochodowy w „El-Al” (https://cbj.jhi.pl/documents/986693/35/) czy instruktażowy rysunek do teoretycznej nauki skautingu w „Słowie Młodych” (https://cbj.jhi.pl/documents/825817/67/). Rysowali artyści amatorzy, czasem malarze – popularnością cieszyły się obrazy Józefa Budko (np. Płakać nie będziem (https://cbj.jhi.pl/documents/825817/60/)) i Ernsta Barlacha (https://cbj.jhi.pl/documents/825817/73/, https://cbj.jhi.pl/documents/825817/105/), które reprodukowano przede wszystkim w „Słowie Młodych”.
Zgodnie z zasadami konspiracji autorzy publikacji kryli się pod pseudonimami lub inicjałami, a z reguły w ogóle nie podpisywali swych tekstów. Mimo to jednak, jak twierdził Emanuel Ringelblum, wiadomo było, kim są: „Polemizowano już nawet między sobą i prawie wymyślano sobie jak za dobrych, przedwojennych czasów”(ARG, t. 29, 346). Pisma z reguły nie wskazywały wydawcy, ani składu redakcji, mimo to Judenrat rozpoznał w Cukiermanie redaktora podziemnego „Droru” (Cukierman 2000, 84). Przygotowaniem do druku gazet zajmowali się zazwyczaj liderzy organizacji, która gazetkę wydawała. Niektórzy z nich, podejmując decyzję o publikacji nie mieli żadnych doświadczeń w tej materii.
Niewiele wiadomo na temat trybu prac nad zawartością kolejnych numerów pism, czy i w jakim stopniu o ostatecznym ich kształcie decydował zespół redakcyjny. Zapewne poszczególne tytuły różniły się między sobą pod tym względem. Warunki pracy konspiracyjnej wymuszały jednak podobne mechanizmy działania. Skłaniały między innymi do upraszczania wszelkich procedur redakcyjnych. Dlatego właśnie w wielu wypadkach ciężar odpowiedzialności za pismo, nierzadko także jego kolportaż spoczywał na małej liczbie osób – jednej, dwóch, ewentualnie trzech. Stąd również nad edycją różnych tytułów prasowych publikowanych przez jedną organizację pracowali często ci sami ludzie, wspólny był też krąg współpracowników tych pism. Zgodnie z założonym przez działaczy Droru podziałem obowiązków, Tuwia Borzykowski „zajmował się pisaniem, redagowaniem i publikacją materiałów w gazetkach Ruchu” (Folman-Raban 2000, 40-41; Borzykowski 1948). Pisma Droru współredagowali Icchak Cukierman i Mordechaj Tenenbaum (Cukierman 2000, 119)). W polskojęzycznym piśmie „Dror”, pod pseudonimem Sewer publikował Marek Folman (Folman-Raban 2000, 72), który – jak wskazuje Cukierman – redagował również to pismo (Cukierman 2000, 54). Pisywał on też w innych gazetkach konspiracyjnych. Na czym dokładnie polegał wkład w powstanie pisma każdej z tych osób – nie wiadomo.
Redaktorami pisma „Nowe Tory” wydawanego przez Poalej Syjon Prawicę byli członkowie komitetu warszawskiego partii w getcie, reprezentujący lewy nurt partii – Szamai Laufer i Meir Meierowicz ([Nowe Tory] 1949). W przypadku Poalej Syjon-Lewicy: „Bez jego współudziału [Hersza Berlińskiego] nie ukazał się żaden numer «Naszych Haseł», «Proletariszer Gedank», «Jung Ruf»; pisał artykuły razem z tow. Izraelem Lichtensztajnem, powielał pisma i je kolportował” (Wasser 1948). Wpływ na zawartość pism Poalej Syjon-Lewicy miał z pewnością również Szachno Zagan, redaktor „Proletariszer Gedank” (jid. „Myśl Proletariacka”) (Agres 1993, 37). Redaktorami pism wydawanych przez Bund byli Bernard Goldstein, Abrasza Blum, Maurycy Orzech i Berek Sznajdmil (Goldstein 1961, 54). W pierwszych numerach bundowskiego „Za Naszą i Waszą Wolność” publikowali m.in. Szmul Zygelbojm i Maurycy Orzech (Assuntino, Goldkorn 1999, 27). Polskojęzyczne pismo Gordonii, „Słowo Młodych”, redagowali dr Natan Eck i Eliezer Geller (Cukierman 2000, 68). W skład redakcji pisma „Der Ruf” (jid. „Wezwanie”), ukazującej się w jidysz publikacji Bloku Antyfaszystowskiego, wchodzili Józef Sak, Józef Lewartowski, Szachno Zagan, Mordechaj Tenenbaum i – najpewniej – Szmuel Bresław. Specyfiką wydawcy – pierwszego, niepełnego jeszcze ponadpartyjnego porozumienia konspiracji gettowej należy tłumaczyć fakt, że każdy numer był – jak twierdził Cukierman – redagowany przez kogo innego (Cukierman 2000, 137, 138).
Szmuel Bresław, jako jeden z nielicznych w gronie redaktorów pism konspiracyjnych, posiadał przedwojenne jeszcze doświadczenia dziennikarskie (był członkiem kolegium redakcyjnego pisma Haszomer Hacair „Młody Czyn”). Kontynuował działalność wydawniczą pod okupacją niemiecką przygotowując do druku miesięcznik „Iton Hatnua” oraz ukazujące się raz w tygodniu pismo ruchu „Neged Hazerem”. Materiały z nasłuchów radiowych, na które nie starczyło już miejsca, Bresław z pomocą Mordechaja Anielewicza publikował w formie 2–3 stronicowego biuletynu ([Pamięci bohaterów. Szmuel Bresław] 1946). Przedwojenną praktyką w zawodzie legitymował się również Lucjan Szulkin, redaktor i współtwórca „Podziemnego Ghetta” wydawanego przez Polskich Socjalistów (Szulkin 1975). W piśmie publikowali od czasu do czasu m.in. Adam Daniel Szczygielski, Antoni Oppenheim i Jerzy Neuding (Szulkin 1975, 176).
Wiele wskazuje, że – przynajmniej do czasu nasilenia terroru wiosną 1942 r. – w getcie można było w miarę swobodnie drukować nielegalne pisma, o czym świadczy stosunkowo duża ich liczba Mimo wszystko jednak zaangażowanie w konspiracyjną działalność wydawniczą obarczone było najwyższym ryzykiem. „Pisma te wydawano w straszliwych warunkach, pod nieustanną grozą śmierci. Niemal wszyscy towarzysze, którzy redagowali je i wydawali, zginęli” – czytamy w notce redakcyjnej drukowanego już po wojnie „Przełomu” ([Z ruchu podziemnego 1 Maja 1941 roku] 1947). „W szyfrowanym liście do Erec [Israel] – przez Szwajcarię – donosi Eliezer Geller o bohaterskiej śmierci dwóch Gordonistów przyłapanych na drukowaniu gazetki. W związku z tym wypadkiem nastąpiła mała przerwa w wydawaniu numeru. W krótkim czasie w innym miejscu zorganizowano drukarnię na nowo” ([Co pisało podziemne „Słowo Młodych”] 1946).
Wydawanie prasy konspiracyjnej w czasie wojny wymagało determinacji i poświęcenia. Teksty publikacji przepisywano na maszynie i odbijano na powielaczu. Wyjątkiem był Betar, którego „HaMedina” (hebr. „Państwo”) została wydrukowana – jak podaje Gutman – w drukarni Judenratu(Gutman 1993, 225, 229). Według Natana Ecka w getcie były trzy, może cztery hektografy (Eck 1948). Wiadomo, że dwoma własnymi powielaczami, przezornie ukrytymi przed Niemcami, dysponował Bund, jeden z nich należał wcześniej do Skifu (Goldstein 1961, 49; Assuntino, Goldkorn 1999, 193). W jakiś czas po zamknięciu getta powielacz dla siebie zdobył Dror, później również Gordonia (Cukierman 2000, 85). W kwietniu 1942 r. powielacz znajdował się w kibucu Droru przy ul. Dzielnej 34 (Eck 1948; Borzykowski 1948). Nawet jeśli szacunki Ecka nie były ścisłe, pewne jest, że powielaczy było znacznie mniej niż wydawców. Dążyli oni – w miarę możliwości – do „zdobycia” własnego sprzętu, ale większość korzystała z użyczonych urządzeń. Czy za to płacili, czy też wspólne użytkowanie regulowały ustalenia między organizacjami – nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że właściciele hektografów wymagali przestrzegania ostrych nieraz reguł konspiracji, co dodatkowo utrudniało i tak bardzo ciężką pracę osób, które gazetki drukowały.
Wydawcy większości tytułów bezustannie napominali czytelników, by stosowali się do reguł konspiracji. „Nie noś gazetki niepotrzebnie przy sobie” – apelował „Dror-Wolność” (ARG, t. 19, 172), „Cofim pamiętajcie, że lekkomyślność nie świadczy o odwadze. Nie pokazujcie pisma obcym. Nie trzymajcie go nigdy na miejscu widocznym.” – czytamy w „El-Al” (ARG, t. 18, 770). Redakcja „Awangardy Młodzieży” pouczała: „U podstaw każdej pracy tajnej leżą: 1. milczenie 2. minimum kontaktów 3. minimum ruchu 4. puste kieszenie 5. czyste lokale 6. żadnych notesów i żadnych spisów” (ARG, t. 17, 139). Specyfika pracy w warunkach konspiracji odciskała się bezpośrednio na ostatecznym kształcie pisma. Czytamy w notce redakcyjnej w „Neged Hazerem”: „Numer niniejszy ukazuje się w miejsce dawno zapowiedzianego numeru poświęconego Kibucowi Arci. Praca nad tym ostatnim przerwana została na skutek dzikich obław obozowych, mających miejsce w ostatnich tygodniach na ulicach Warszawy, ofiarą których padli również niektórzy współpracownicy pisma” (ARG, t. 18, 492).
Pisma konspiracyjne ukazywały się z różną częstotliwością. Pośród gazetek zachowanych w zbiorach Archiwum Ringelbluma znajdują się publikacje będące w założeniu tygodnikami, dwutygodnikami, miesięcznikami, większość z nich ukazywała się jednak nieregularnie. Komunistyczny dziennik „Morgn Frajhajt” (jid. „Jutrzenka Wolności”/ „Przebłyski Wolności”), który pomiędzy 15 stycznia a 5 marca 1942 r. wychodził codziennie, należał do wyjątków. W sytuacjach szczególnych drukowano wydania nadzwyczajne pism. „Iskrówką” nazwał Marek Edelman wydrukowaną przez Bund w kilkudziesięciu egzemplarzach informację „o zbrodni chełmińskiej” (Assuntino, Goldkorn 1999, 197–198). Tekst wystąpienia radiowego Szmula Zygielbojma, w którym ujawnił on przekazane mu z Polski informacje na temat obozu zagłady w Chełmnie, ukazał się w specjalnym numerze bundowskiego „Der Weker” (jid. „Pobudka”) (Assuntino, Goldkorn 1999, 189). Na łamach kolejnego wydania nadzwyczajnego tego pisma tłumaczono, że represje, jakie spadły na ludność getta w nocy z 17 na 18 kwietnia były wyrazem konsekwentnie prowadzonej przez Niemców polityki zmierzającej do wymordowania aktywnej części społeczeństwa żydowskiego (Assuntino, Goldkorn 1999, 197-198). Po samobójczej śmierci Zygielbojma Bund wydał specjalny numer „Biuletynu” redagowany już po „aryjskiej” stronie – w gazetce miały zostać zamieszczone wspomnienia o Zygielbojmie (Agres 1993, 36).
Druk prasy konspiracyjnej finansowały najczęściej organizacje, które pisma wydawały. Eliezer Geller właśnie ze skromnych zasobów zebranych dla Gordonii zakupił dwie maszyny do pisania i hektograf (Eck 1948). Możliwe również, że w nielicznych przypadkach publikacje dofinansowywali bogatsi liderzy organizacji. Jedną z przyczyn rozkwitu pism bundowskich – jak sugerował Szulkin – mógł być właśnie mecenat Maurycego Orzecha (Szulkin 1975, 164). Z pewnością wiadomo, że podziemną działalność Bundu wspomagały transfery pieniędzy zbieranych za granicą – osoba, od której Bund w Polsce otrzymywał pieniądze, wskazywała, komu należy przekazać ich równowartość za granicą (Goldstein 1961, 54). Część pism otrzymywała datki w gotówce, także od własnych czytelników. Powielacz dla „Podziemnego Ghetta” zakupiono „po aryjskiej stronie” z funduszy zebranych wśród Polskich Socjalistów, ale również z wpłat sympatyków organizacji i „przyjaciół” jej członków (Szulkin 1975, 168-169).
Nie wiadomo, jaka część gazetek – tak jak „Czerwony Sztandar” – utrzymywała się wyłącznie z datków. Większość wydawców tworzyła specjalny fundusz prasowy, do którego zasilania gorąco namawiała. Z reguły pieniądze należało przekazywać kolporterom, kwitowano je następnie na łamach pisma. Kwoty wpłat, wahające się od kilku do kilkudziesięciu nawet złotych, malały wraz z pogarszaniem się sytuacji życiowej mieszkańców dzielnicy żydowskiej. Jeszcze przed zamknięciem getta, w pierwszej połowie 1940 r. za numer bundowskiego „Biuletynu” oferowano nawet 20 zł (Goldstein 1961, 54), natomiast najwyższa wpłata pokwitowana w „Awangardzie Młodzieży” z grudnia 1941 r. wynosiła 10 zł (ARG, t. 17, 161); nie ulega wątpliwości, że większe, sygnowane w tym okresie na łamach pism wpływy pochodziły ze zbiórek („Podziemne Ghetto” w październiku 1941 r. odnotowało dwie wpłaty po 50 zł pod kryptonimem „Zbiórka” i „Świnka” [nazwa nasuwa skojarzenie ze skarbonką]) (ARG, t. 21, 288). Ruta Sakowska rozszyfrowała dwie kilkunastozłotowe wpłaty na rzecz bundowskiego „Biuletynu” podpisane jako „Zam” (17 zł) i „Nalew” (12 zł) jako składkę mieszkańców z ulicy – odpowiednio – Zamenhofa i Nalewek (Sakowska 1993, 168). Tworząc fundusz prasowy redakcje zapewniały sobie nie tylko dopływ gotówki, ale budowały również więź czytelników z pismem, a pośrednio także z organizacją, która je wydawała. Podziemne gazetki zabiegały o utrzymanie łączności z czytelnikami. Zyskiwały w ten sposób korespondentów, udzielały głosu osobom spoza swojego grona, wypełniały rolę „więziotwórczą” Niektóre redakcje, jak np. „El-Al”, apelowały o nadsyłanie artykułów (ARG, t. 18, 721). Wydawcy „Płomieni” nawoływali: „Tą drogą zwracamy się do czytelników aby wespół z nami pracowali nad udoskonaleniem pisma i jego kolportowaniem” (ARG, t. 18, 151).
Nie wiadomo, jak wyglądała sprawa odpłatności za prasę. Niektóre tytuły utrzymywały się – po części przynajmniej – z dochodów ze sprzedaży. Jedynie w nielicznych gazetkach znajdujemy wzmianki na temat ceny. Dwutygodnik „El-Al” po podwyżce miał kosztować 40 gr, uzyskana ze sprzedaży kwota wciąż jednak była niewystarczająca, skoro redakcja prosiła o wpłaty dodatkowe (ARG, t. 18, 720), a siedem miesięcy później w piśmie pojawiła się adnotacja, że kosztuje ono 50 gr (ARG, t. 18, 764). Tyle samo w październiku 1941 r. kosztowało „Podziemne Ghetto” (ARG, t. 21, 288), a w lutym 1942 r. płacono za numer „Jutrzni” (ARG, t. 18, 773). W maju 1942 tygodnik „Przedwiośnie” wydawany przez Haszomer Hacair kosztował złotówkę (ARG, t. 18, 889), tak samo jak i tygodnik „Zarzewie” (ARG, t. 18, 989).
Nieliczni wydawcy korzystali z zasobów legalnie funkcjonujących w getcie instytucji. Jak wspominał Cukierman, Dror otrzymywał papier dzięki Melechowi Feinkindowi, działaczowi Poalej Syjon-Lewica, zatrudnionemu jako szef personelu administracyjnego w siedzibie instytucji społecznych na Tłomackiem (Cukierman 2000, 85); od Menachema Steina, przedwojennego wykładowcy Instytutu Nauk Judaistycznych w Warszawie, który w czasie okupacji współpracował m.in. z „Gazetą Żydowską”, Dror dostał powielacz (Cukierman 2000, 85). Z jednego z gminnych urzędów wynosiła papier dla „Podziemnego Ghetta” przedwojenna sekretarka Adama Daniela, członka władz organizacji Polskich Socjalistów w getcie – wydawcy pisma (Szulkin 1975, 164-165).
Nielegalne druki do gett i obozów w całej Polsce rozprowadzali łącznicy organizacji. Chawka Folman wspominała: „Naszym zadaniem – moim i innych łączniczek – było wbrew Niemcom utrzymywanie więzi [pomiędzy różnymi ośrodkami – E.K.-F.], podtrzymywanie na duchu, przekazywanie podziemnej prasy, a także informowanie o organizującym się ruchu oporu, o działalności Centrali i innych ośrodków” (Folman-Raban 2000, 43, 45, 55). Wysłannicy Bundu już w pierwszym roku wojny docierali do sześćdziesięciu miast i miasteczek w całej Polsce (Goldstein 1961, 52). Pismo „Szwiw” (hebr. „Iskra”) wydawane po hebrajsku przez Hanoar Hacijoni trafiało do wszystkich miast, w których działała organizacja (Auerbach 1947).
Większość wydawców do kolportażu prasy konspiracyjnej delegowała osoby niezwiązane z edycją gazetki (ich „wpadka” nie niosła bezpośredniego zagrożenia dla bytu pisma) (Goldstein 1961, 49). Jedną z głównych łączniczek Droru i Hechalucu w okupowanej Polsce była Lonka Koziebrodzka (Folman-Raban 2000, 92). Nielegalną prasę kolportowały również Sara Biderman (Folman-Raban 2000, 182), Chawka Folman, Tema Sznajderman (to ona przywiozła do Warszawy wieść o zamordowaniu Żydów w Ponarach), Frania Beatusówna – działała głównie w Ostrowcu (Lubetkin 1999, 52), Rysia (Lubetkin 1999, 50, 52-53), Frumka i Chancia Płotnickie, Estera Bloch (Lubetkin 1999, 162), Sojka Erlichman z Gordonii (Lubetkin 1999, 50) oraz Tosia Altman z Haszomer Hacair (Lubetkin 1999, 50). Hela Rufeisen-Schüpper przewoziła z Krakowa biuletyny dla organizacji w Sanoku (Rufeisen-Schüpper 1996, 21). Renia Kukiełka z Droru utrzymywała łączność pomiędzy żydowską Warszawą a Będzinem (Lubetkin 1999, 53), Bronka Winnicka działała w Białymstoku, Bela Chazan w Grodnie (Lubetkin 1999, 53). Kolportażem nielegalnej prasy bundowskiej początkowo zajmowali się kilkunastoletni chłopcy ze Skifu (Assuntino, Goldkorn 1999, 27), sytuacja zmieniła się po zamknięciu getta. Pośród wymienianych przez Marka Edelmana kolporterek prasy bundowskiej znalazły się: Zośka Goldblat, Anka Wołkowicz, Stefa Moryc, Miriam Szyfman, Marynka Segalewicz, Cłuwa Kryształ-Nisenbaum, Chajka Bełchatowska i Halina Lipszyc. Ich pracą kierował Edelman (Assuntino, Goldkorn 1999, 27). Kolportaż prasy bundowskiej na prowincję organizowali Jakub Celemeński („Celek”) oraz Ignacy Falk (Assuntino, Goldkorn 1999, 194), zaangażowani byli także towarzysze partyjni z PPS, a potem RPPS (*** 1946).
Rozprowadzaniem prasy podziemnej w getcie zajmowały się osoby związane z wydawcą, zdarzało się także, że tego zajęcia podejmowano się po prostu dla zarobku (zapewne stanowił jakiś minimalny odsetek kwot ze sprzedaży, a może też i uzyskanych składek na rzecz pisma). Pod datą 12 V 1942 r. Ringelblum zapisał m.in.: „Angielskie komunikaty, tak szeroko przedtem rozpowszechniane (niektórzy ludzie zarobkowali w ten sposób), przestały się ukazywać.” (ARG, t. 29, 347) Kolportaż pism opierał się na sieci stałych abonentów, którzy po przeczytaniu gazetki zobowiązani byli oddać ją dalej – najczęściej konkretnej osobie. Mary Berg pod datą 10 VI 1941 r. zapisała: „Od czasu do czasu ojciec przynosi do domu taką gazetkę. Zanim pozwoli sobie na przekazanie jej nam, zamyka drzwi na zasuwę. Zobowiązał się do przekazywania gazety innej osobie, której nazwiska nie chce zdradzić” (Berg 1983, 72). Część redakcji, jak np. „Podziemne Ghetto” apelowała, by gazetkę przekazywać: „CZYTELNIKU [pisownia oryg.] pamiętaj o ofiarnej i niebezpiecznej pracy drukarzy i kolporterów. Nie niszcz naszego pisma. […] Po przeczytaniu oddaj innym” (ARG, t. 21, 300). W późniejszym okresie istnienia getta zdarzało się, że łącznicy dostarczali broszury informacyjne pod ustalony adres i czekali na miejscu, aż domownicy przeczytają gazetkę, by zanieść ją w inne miejsce (Gutman 1993, 226). Czasami wiadomości odczytywano na głos w większym gronie, a następnie je omawiano; mniej zainteresowani czekali na swoją kolejkę, by móc samodzielnie przeczytać prasę (Adler 1982, 262).
Kolportaż nielegalnej prasy w getcie zmienił swój charakter po akcji styczniowej w 1943 r., kiedy dla ostatnich mieszkańców żydowskiej dzielnicy w Warszawie stało się jasne, że ich dni są policzone. „Potajemne gazetki, kursujące dotychczas z ręki do ręki przy zachowaniu wielkiej ostrożności, stały się gazetkami ściennymi, przybijanymi lub nalepianymi po zewnętrznej stronie bram oraz na ścianach podwórzowych w miejscach najwięcej przez przechodniów mijanych” – odnotował Henryk Bryskier w pamiętniku spisywanym w ukryciu w latach 1943–1944 (Bryskier 2006, 236).
Nie sposób dziś dokładnie określić nakładu poszczególnych pism. Israel Gutman twierdzi, że niektóre tytuły ukazywały się w 300–500 egzemplarzach (Gutman 1993, 225). Zdaniem Marka Edelmana, na takim właśnie poziomie utrzymywały się nakłady pism bundowskich (Assuntino, Goldkorn, 1999, 193), choć pierwsze numery „Za Naszą i Waszą Wolność”, drukowane jesienią 1940 r., liczyły – jak po latach wspominał – 500 egzemplarzy (Assuntino, Goldkorn, 1999, 27). Nie jest niestety jasne, czy Edelman miał na myśli wszystkie pisma bundowskie, czy tylko te, przy których „produkcji” najprawdopodobniej po prostu uczestniczył („Der Weker”, „Biuletyn”, „Cajt-Fragn” [jid. „Aktualności”], „Za Naszą i Waszą Wolność”, „Jungt Sztime” [jid. „Głos Młodzieży”] i „Nową Młodzież”). Nie wiadomo również niestety, na ile wiarygodne są te przytoczone po latach dane. Powszechnie przyjmuje się, że nakład „Morgn Frajhajt” wahał się od 500 do 1000 egzemplarzy i tym samym był najwyższy pośród wszystkich tytułów prasowych drukowanych nielegalnie w getcie (Jabłoński 1951, 161; Lewandowska 1982, 146; Sakowska 1993, 167). Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, jak dowodzi Piotr Kendziorek, że utrzymywał się on na poziomie średnich nakładów innych pism konspiracyjnych – 100 egzemplarzy (Kendziorek 2016, 308). Cukierman szacował, że współredagowana przez niego gazetka „Jedijes” ukazywała się w 20–30 kopiach (Cukierman 2000, 135). Z kolei w notatce sporządzonej przez jednego z jej redaktorów czytamy: „Chcemy powiększyć nakład, ulepszyć Jedijot [Jedijes]. […] Czytelników około 1000. – Ilość egzemplarzy około 60. Popularność w różnych sferach społecznych” (Kartka z archiwum, 1946). Nie do końca jest jasne, czy mowa tu o faktycznym nakładzie pisma (najpewniej tak), czy o przyszłym, tym docelowym. Poza wszystkim, zaangażowanie prasy konspiracyjnej w spory ideologiczne, a w ślad za tym walka o nowych zwolenników dla ugrupowania reprezentowanego przez dany tytuł nakazywały ostrożność w przyjmowaniu informacji o jego zasięgu pochodzących z kręgów współpracowników publikacji. Dane o nakładzie wydawnictwa, traktowane jako wyraz siły ruchu, stanowić bowiem mogły zarazem zachętę dla potencjalnych jego sympatyków.
Stale pogarszająca się sytuacja mieszkańców getta niewątpliwie odbijała się na wysokości nakładu pism. Pierwszy numer „Ghetta Podziemnego” z października 1941 r., wydrukowano w około 300 egzemplarzach. Zimą lub wiosną 1942 r., po aresztowaniach, które dotknęły Polskich Socjalistów w getcie, ale także ze względu na narastające trudności ze zdobyciem papieru i kłopoty z psującym się wciąż powielaczem, gazetka wyszła w kilkudziesięciu już tylko kopiach (Szulkin 1975, 176, 180 i 183). W obliczu bezpośredniego zagrożenia represjami ze strony okupanta, wydawcy „Nowych Torów” zniszczyli w kwietniu 1942 r. część wydrukowanego nakładu pisma ([„Nowe Tory”] 1949).
Próby określenia zasięgu oddziaływania konspiracyjnej prasy żydowskiej opierać można jedynie na przybliżonych danych. Zgodnie ze statystykami Bundu, na które po latach powoływał się Marek Edelman, każdy egzemplarz pisma [bundowskiego] czytało przeciętnie 20 osób (Assuntino, Goldkorn, 1999, 194). Redaktorzy „Jedies” szacowali, że jeden numer gazetki docierał do 16–17 osób (nakład 60 egzemplarzy i 1000 czytelników) ([Kartka z archiwum…] 1946). Liczba czytelników niewątpliwie była powiązana z siłą ugrupowania reprezentowanego przez wydawcę publikacji. Według ostrożnych szacunków w latach 1941-1942 kontakt z żydowską prasą konspiracyjną miewał co najmniej jeden na dziesięciu, a być może nawet co piąty przymusowy mieszkaniec dzielnicy żydowskiej w Warszawie – w tym okresie docierała ona do – od 45 do 81 tys. więźniów getta (Koźmińska-Frejlak 2012, 208).
Nie ulega wątpliwości, że publikowane na jej łamach treści – przekazywane zapewne również z ust do ust – współkształtowały poglądy i postawy dużej części ludności getta warszawskiego. Konspiracyjna prasa żydowska traktowana być musi zatem jako przejaw oporu wobec niemieckiej opresji, ale i jeden z podstawowych jego budulców.
Encyklopedia getta warszawskiego jest efektem wieloletniego projektu badawczego prowadzonego w Żydowskim Instytucie Historycznym w ramach grantu Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. To kompendium wiedzy o getcie warszawskim, łączące dotychczasowe ustalenia z najnowszymi badaniami naukowców. Wybrane w publikacji hasła dotyczą najważniejszych instytucji getta warszawskiego: zarówno oficjalnych (np. Rada Żydowska), działających jawnie (np. Toporol czy ŻTOS), jak i konspiracyjnych (np. partie polityczne czy podziemne organizacje), a także najważniejszych wydarzeń w historii getta: jego utworzenia, wielkiej akcji likwidacyjnej czy powstania w getcie. Encyklopedia stanowi syntezę wszystkich prac nad pełną edycją Archiwum Ringelbluma, w jej zakres weszły również inne kolekcje archiwalne ŻIH oraz opublikowane materiały źródłowe i wspomnieniowe dotyczące getta warszawskiego i Zagłady.