Ponad 2 tysiące haseł dotyczących historii i życia codziennego w getcie warszawskim – wirtualne kompendium wiedzy na temat zamkniętej dzielnicy żydowskiej w Warszawie jest już dostępne. Ponadto, wybór haseł został wydany w wersji książkowej.
Na ul. Gęsiej 30 znajdowała się przed wojną siedziba firmy „Anglowood” braci Józefa i Aleksandra Landaua. Według danych z 1938 r. zakład ten zatrudniał 25 robotników i 2 pracowników umysłowych, a na powierzchni 1800 m2 rozmieszczone były 2 piły trakowe, 4 tarczowe, 1 wahadłowa i 4 heblarki. Roczne możliwości produkcyjne zakładu szacowano na 30 000 m2 posadzki drewnianej i 1200 m3 listew rocznie (Rocznik Polskiego Przemysłu i Handlu 1938, poz. 12596). Zakład ten w okresie okupacji nie został objęty zarządem komisarycznym i, według informatora przemysłowego na 1942 r., nadal kierowany był przez braci Landau (Informator 1942, poz. 1435).
Po utworzeniu getta Rada Żydowska otrzymała od Niemców polecenie przygotowania sprawozdania o możliwościach produkcyjnych żydowskiego przemysłu. W sprawozdaniu subkomisji stolarskiej, po wyliczeniu możliwości produkcji zakładów zmechanizowanych i ręcznych, wskazano: „całkowitą potrzebną do produkcji obróbkę mechaniczną można wykonać w istniejących stolarniach mechanicznych, przy czym 2 większe fabryki (Hertz i Landau) mogą obrobić 40% produkcji” (ARG, t. 12, 564), co świadczy o roli zakładu braci Landau w przemyśle stolarskim w getcie. W 1941 r. przemysł drzewny, pracujący – często za pośrednictwem polskich przedsiębiorców – na potrzeby niemieckich sił zbrojnych, był jednym z prężniej rozwijających się działów gospodarki w getcie. Jak szacował jeden z autorów pracujących dla Oneg Szabat, wartość eksportu przemysłu drzewnego miała wynosić około 4–5 mln zł miesięcznie (ARG, t. 5, 365). Dzięki temu pracujący w nich specjaliści, jak na warunki getta, zarabiali dość dobrze – według Jerzego Winklera w branży stolarskiej majstrzy zarabiali około 30–40 zł dziennie w połowie 1941 r., a pod koniec tego roku – nawet do 100 zł dziennie (ARG, t. 5, 350–352). Nawet odpowiednio niższe zarobki robotnicze wyróżniały się dodatnio na tle szopów zajmujących się produkcją włókienniczą.
W trakcie akcji eksterminacyjnej z lata 1942 r. zakład braci Landau został przejęty przez Ostdeutsche Bautischlerei Werkstätte (OBW), a jego komisarzem został nieznany z imienia Henzel (ARG, t. 23, 136), lecz żydowscy kierownicy nadal odgrywali w nim ważną rolę. Z pewnością ta zmiana organizacyjna miała miejsce przed 5 sierpnia 1942 r., gdyż zachowany list z tego dnia z prośbą o przyjęcie do pracy był już adresowany do OBW (ARG, t. 34, 97). Dzięki staraniom Aleksandra Landaua do pracy w szopie zostało przyjętych wielu członków „Oneg Szabat”, takich jak, m.in. Abraham Lewin, Menachem Mendel Kon, Perec Opoczyński. Z kolei jego córka, Margolit Landau, zabiegała o przyjęcie do szopu działaczy Haszomer Hacair – 12 sierpnia 1942 r. ich grupa zamieszkała w przydzielonych szopowi budynkach przy ul. Miłej 48 i 61 (Witis-Szomron 2013, 87). Ze względu na ten profil przyjętych do pracy Ringelblum określał go jako „najlepszy w sensie społecznym szop” (ARG, t. 29, 396).
Pierwsza akcja w szopie miała miejsce 7 sierpnia 1942 r. Tego dnia prowadzący wywózki mieli wygarnąć z dziedzińca fabryki niepracujących członków rodzin robotników, nie zaglądając nawet do sal fabrycznych (ARG, t. 33, 408; ARG, t. 23, 114–115). Kilka dni później, 10 sierpnia, załoga zakładu nocowała w hali fabrycznej, obawiając się powrotu do domów (ARG, t. 23, 117). Prawdopodobnie w drugiej dekadzie sierpnia szop OBW przejął na bloki mieszkalne dla swoich pracowników kamienice przy ul. Miłej (ARG, t. 23, 123, Witis-Szomron 2013, 87). 27 sierpnia zostały one poddane blokadzie, podczas której deportowano 39 osób (ARG, t. 23, 130). Stosunkowo duże oddalenie pomiędzy miejscem pracy i blokiem mieszkalnym było wyjątkiem od ówczesnej reguły. W późniejszym okresie, po wybudowaniu nowych murów, przejście z Miłej na Gęsią było dodatkowo utrudnione. Jeden z diarystów wspominał, że wielu robotników przechodziło przez otwór w murze na ul. Smoczej naprzeciw wylotu ul. Ostrowskiej, gdzie wartujący Niemiec miał wyrażać zgodę na przejście skrótem (ARG, t. 23, 321).
25 sierpnia kierownictwo szopu otrzymało informację, że przyznano mu kontyngent 900 pracowników, co Lewin uznawał za stosunkowo dużą liczbę (ARG, t. 23, 128). Dwa dni później niemiecki komisarz zakładu – Henzel, oraz bracia Landau mieli przemawiać do pracowników, mówiąc o końcu tragicznej akcji i konieczności ofiarnej pracy (ARG, t. 23, 130). Na początku września pojawiły się jednak obawy, czy zakład OBW nie zostanie skreślony z listy zakładów, które mogą pozostać w getcie. Lewin uważał, że po skreśleniu Ahage „taki sam los czeka również i nasz szop” (ARG, t. 23, 134), czego dowodem miała być selekcja z 3 września, gdy z zakładu zabrano 100 osób, a z bloku mieszkalnego kolejne 70 (ARG, t. 23, 135).
W trakcie tzw. kotła na Miłej w szopie rozeszła się plotka, że zakład zostanie zamknięty. Według jednej z list zakładów w getcie wówczas kontyngent, który OBW miało zachować, został ograniczony do 200 osób (ARG, t. 34, 195). Komisarz Henzel pojawił się jednak w „kotle” w środę, 9 września, by po selekcji wyprowadzić załogę OBW na ul. Gęsią 30. Ku zdziwieniu pracowników zakładu prowadzący deportację SS-mani uznali blaszane tabliczki z napisem „OBW”, wykute przez „geszefciarzy” w zakładzie, za właściwy dokument świadczący o przynależności do szopu – ważniejszy od należycie opieczętowanych „numerków życia” (ARG, t. 23, 137, ARG, t. 33, 410). Po powrocie na Gęsią okazało się, że na terenie zakładu ukrywała się pewna liczba Żydów – głównie starszych kobiet i dzieci – którzy uznali ukrycie się za lepszą strategię przeżycia. W kolejnych dniach Niemcy przeszukiwali teren szopu w poszukiwaniu niepracujących. Przed 15 września 1942 r. ustały blokady w szopie. (ARG, t. 23, 138). Prawdopodobnie w tym momencie w szopie pozostało około 500 osób.
Po zakończeniu deportacji ustaliła się nowa organizacja pracy w zakładzie. Zachował się regulamin fabryczny, w którym zakazywano opuszczania terenu fabryki bez zezwolenia, wpuszczania na teren zakładu osób niezatrudnionych, palenia tytoniu, wystawania na podwórzach i określano kary za przewinienia. Najsurowszą z kar było skreślenie z listy pracowników, zaś za spóźnienie przewidywano karę 10 zł i grożono utratą przydziałów żywności w razie trzykrotnej recydywy (ARG, t. 34, 230–231). Regulamin określał także sposób kontroli obecności w zakładzie – pracownicy na bramie wejściowej mieli zdawać numerek „zewnętrzny” i otrzymywać „fabryczny”, co było oznaczane przez pełniącego wartę Werkschutza. Po zakończeniu pracy procedura się powtarzała – robotnicy zdawali numerek „fabryczny” i pobierali „zewnętrzny” (ARG, t. 34, 231). Należy podkreślić, że zapisy porządkowe regulaminu były wyjątkowo liberalne w zestawieniu z pochodzącym z 23 września obwieszczeniem dyrekcji, które zapowiadało: „Każdy z was, mężczyzna, kobieta, dziecko, skazany będzie na zagładę, co podkreślam raz jeszcze, o ile w ciągu 36 godzin nie stawi się do pracy” (ARG, t. 34, 230).
Z nowym regulaminem pracownicy zakładu weszli w nową rutynę codziennej pracy: „W naszym ciasnym zamroczonym światku dnie są czarne, smutne i nawet strasznie długo się wloką. Moje i moich kolegów życie toczy się między szopem i blokiem. O godzinie 7 rano udajemy się na Gęsią 30 i tam spędzamy dzień, każdy coś robi lub wykręca się od pracy, aby tylko przeszedł dzień. A o 5 wieczorem wracamy na ulicę Miłą do naszego bloku, spędzamy wieczór i noc, a nazajutrz znów wstajemy o 5 lub o pół do szóstej, i tak w kółko” (ARG, t. 23, 147–148)
W październiku rozeszła się plotka, że szop OBW zostanie zlikwidowany po 20 października (ARG, t. 23, 144–145), lub że liczba pracowników zostanie ograniczona do 140 lub 250 – dobieranych według uznaniowych kryteriów przez dyrekcję. Ratunkiem dla szopu miało być jego wykupienie z rąk właścicieli i przekazanie do Rady Żydowskiej za 350 tys. zł (ARG, t, 23, 146) – wydaje się jednak, że była to w rzeczywistości próba wymuszenia haraczu od żydowskiego personelu zakładu. Jak pisał Perec Opoczyński: „Zostać mogą tylko ci, którzy mogą zarządowi dać pidjen w wysokości od pięciu do dziesięciu tysięcy złotych. Dyrekcja nie robi tajemnicy z tego, że przede wszystkim będą chronić swoich krewnych, albo tych Żydów, którzy będą dawać pieniądze” (ARG, t. 31, 307), zaś w kolejnych dniach kwota, która miała zapewnić pozostanie w szopie, spadała (ARG, t. 31, 309).
W trakcie akcji z 10 listopada 1942 r., kiedy to z innych szopów w getcie wywieziono około tysiąca Żydów do Lublina, zakład OBW nie ucierpiał. Na jego dziedziniec weszło tylko kilku funkcjonariuszy SS, którzy skontrolowali zakład i odeszli (ARG, t. 23, 330) i, być może, zabrali z zakładu nieużywane maszyny (ARG, t. 31, 318).
Plotka o planowanej redukcji zatrudnienia powróciła w końcu listopada – niemieccy właściciele, uznając, że nie jest im potrzebne 500 osób w zakładzie, mieli domagać się deportacji 150 osób, które generowały zbędne koszty (ARG, t. 23, 164). Pokrywałoby się to z danymi o podatku pogłównym z zakładu – OBW w końcu listopada 1942 r. oficjalnie nadal miała przydział 200 pracowników, zaś płaciła opłatę „pogłówną” od jedynie 100 osób (ARG, t. 34, 190). Prawdopodobnie SS domagała się od kierownictwa OBW wyższej kwoty. Według Pereca Opoczyńskiego sprawa ta została rozwiązana przez nałożenie na 150 osób opłaty pogłównej w wysokości 5 zł dziennie (ARG, t. 31, 325). Kwestia nieopłacalności zakładu i konfliktów pomiędzy fachowymi stolarzami a osobami przyjętymi podczas akcji eksterminacyjnej uwidoczniła się ponownie w piśmie komisji stolarzy do władz szopu. Proponowali oni opodatkowanie osób niezatrudnionych w zakładzie, a z pozyskanych w ten sposób środków miały być wypłacane wynagrodzenia za każdy wykonany mebel (ARG, t. 34, 232). Prawdopodobnie również o zagadnieniu opłacalności produkcji mówiono na posiedzeniu Komisji Zapomogowej w styczniu 1943 r., w sprawozdaniu którego zapisano: „Landau – trzeba dopłacać w pewnych szopach, jeśli nie wypracowuje on należnego […] z powodu braku surowca” (ARG, t. 34, 225).
Te konflikty wśród załogi mogły przybierać na sile z powodu złych warunków bytowych. W relacjach z szopu wielokrotnie przewijają się informacje o przerwach w dostawach należnej załodze żywności, w szczególności chleba, a pamiętnikarze piszą wprost o grożącym im widmie głodu (ARG, t. 23, 321, ARG, t. 31, 300). Te braki w zaopatrzeniu były uzupełniane przez część załogi szopu pracującą na placówkach poza gettem, lecz – przez zagrożenie konfiskatą na bramach getta – żywność docierała w niewielkich ilościach i po wysokich cenach. Przez to zrozumiała jest troska, najpewniej pozbawionych większych rezerw kapitałowych, stolarzy o własny byt – poza wyżej wymienionymi postulatami prosili także o „przydzielenie robotnikom-stolarzom każdego dnia, bez wyjątku, przysługującej im codziennej porcji chleba do obiadu” (ARG, t. 34, 232). Świadectwem złej sytuacji w szopie może być opisywana przez Pereca Opoczyńskiego zawartość paczki żywnościowej wydanej na święta w grudniu 1942 r.: „2 jaja, 15 deko margaryny, pół kilograma mąki, pół kilograma marmolady, ćwierć kilo namiastki kawy, 10 deko makaronu” (ARG, t. 31, 337), ponadto robotnikom obiecano pół kilo mięsa w przyszłości. Perec Opoczyński kontrastował sytuację większości Żydów z niewielką grupą dobrze sytuowanych osób, które mogły sobie pozwolić na towary uważane za luksusowe, takie jak wędliny i nabiał, a nawet na wyroby cukiernicze. Na ich potrzeby miało pracować kilku rzeźników i piekarzy na ul. Miłej, na terenie bloku mieszkalnego OBW (ARG, t. 31, 345).
Część załogi OBW pracowała poza stolarnią. Jedna z grup roboczych miała pracować w szpitalu na Pradze (ARG, t. 23, 321), druga – w gmachu sądów na Lesznie (ARG, t. 23, 322). Poza nimi kilkadziesiąt osób z zakładu OBW pracowało od lata 1942 r. na terenach zielonych przyległych do cmentarza żydowskiego, na użytkach kultywowanych niegdyś przez Toporol. Podczas tej pracy Żydzi mieli okazję handlować z Polakami, co pozwalało czerpać znaczne zyski i uzyskać dostęp do lepszego wyżywienia. Ponadto praca, szczególnie w trakcie wywózek, była uważana za wyjątkowo komfortową – jak pisała pracująca na tej placówce Anna [Grasberg-Górna]: „Przejście na cmentarz to znaczy zluzowanie napięcia, odczucie nagłej ulgi, to kilka godzin spokoju, beztroski, jeśli taka jest do pomyślenia, dobrego powietrza, lekkiej pracy i […] wyżerki” (ARG, t. 23, 393). Przez to, aby otrzymać przydział do tej grupy roboczej, żydowscy robotnicy byli gotowi płacić około 30–50 zł dziennie. Placówka ta kilkukrotnie okazywała się wyjątkowo niebezpieczna – w końcu września grupę kobiet z tej placówki komisarz zakładu skierował na Umschlagplatz (ARG, t. 31, 300), zaś 22 października Niemcy aresztowali wszystkich Polaków i Żydów handlujących na tej placówce. Według Lewina Polaków wysłano wówczas „na roboty do Prus (zapewne do Treblinki)”, zaś część Żydów zwolniono, innych zaś zamknięto na Umschlagplatzu (ARG, t. 23, 147). Aresztowani zostali zwolnieni z Umschlagu w kolejnych tygodniach, część po uiszczeniu łapówki (ARG, t. 23, 149), inni zaś – w drugiej połowie listopada, w ramach tymczasowej likwidacji Umschlagu (ARG, t. 23, 160–161).
Na terenie bloku mieszkalnego szopu, przy ul. Miłej 61, znajdował się jeden z lokali, w których odbywały się spotkania młodzieży chalucowej i tworzącej się Żydowskiej Organizacji Bojowej. Jego funkcjonowanie umożliwiała przychylna postawa Aleksandra Landaua, którego córka – Margalit Landau – była znaczącą działaczką młodzieżową.
Pierwszego dnia akcji styczniowej, 18 stycznia 1943 r., we wczesnych godzinach porannych teren bloku mieszkalnego OBW został obstawiony przez żandarmerię. Placówka OBW, idąca do pracy w Sądach na Lesznie, została schwytana i skierowana na Umschlagplatz, podobny los spotkał grupę robotników (w tym Józefa Landaua) zmierzających do zakładu na Gęsiej. Aleksander Landau zdołał wyreklamować swojego brata od wywózki. W kolumnie Żydów prowadzonych na Umschlagplatz znalazło się kilkoro członków ŻOB, którzy zaatakowali swoją eskortę w rejonie skrzyżowania ul. Niskiej i ul. Zamenhofa, rzucając kilka granatów i strzelając do żandarmów. Prawdopodobnie w walce zginęło pięcioro Żydów, raniono zaś jednego żandarma. Pośród poległych znalazła się Emilia (Margalit) Landau, córka Aleksandra Landaua, oraz jeden z żydowskich Werkschutzów – niejaki Liberman (ARG, t. 23, 343). Z pola walki zdołał zbiec Mordechaj Anielewicz. Według powtarzającej się w wielu źródłach wersji wydarzeń miał się on, po wystrzelaniu magazynka swojego pistoletu, rzucić się na Niemca, wyrwać mu karabin i zbiec do pobliskiej kamienicy (Witis-Szomron 2013, 121, Lubetkin 1999, 88–89). Zdaniem Cywii Lubetkin akcja ta nie była pełnym sukcesem, gdyż w trakcie strzelaniny robotnicy nie rozbiegli się, a szli nadal w stronę Umschlagplatzu. Według niej zginęli w walce, bądź zostali deportowani, niemal wszyscy chaluce z tej grupy bojowej (Lubetkin 1999, 88).
Nie jest jasne, jak wiele osób pozostało w zakładzie OBW po akcji styczniowej. Z pewnością produkcja była kontynuowana do wybuchu powstania w getcie warszawskim – pismo W. C. Többensa z 21 kwietnia 1943 r., nakazujące władzom szopów ewakuację pracowników, było adresowane m.in. do firmy Ostdeutsche Bautischlerei G.m.b.H. W przeciwieństwie do innych zakładów, dla OBW nie podano adresu, gdzie robotnicy z szopu powinni się zbierać do deportacji (Grabitz, Scheffler 1988, 189). Na terenie bloków mieszkalnych szopu członkowie ŻOB, w ramach przygotowania do walki, przekuli szereg przejść pozwalających przechodzić z kamienicy do kamienicy piwnicami lub strychami. Posłużyły im one jako ciągi komunikacyjne w pierwszych dniach powstania w getcie (Mark 1963, 263).
Encyklopedia getta warszawskiego jest efektem wieloletniego projektu badawczego prowadzonego w Żydowskim Instytucie Historycznym w ramach grantu Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. To kompendium wiedzy o getcie warszawskim, łączące dotychczasowe ustalenia z najnowszymi badaniami naukowców. Wybrane w publikacji hasła dotyczą najważniejszych instytucji getta warszawskiego: zarówno oficjalnych (np. Rada Żydowska), działających jawnie (np. Toporol czy ŻTOS), jak i konspiracyjnych (np. partie polityczne czy podziemne organizacje), a także najważniejszych wydarzeń w historii getta: jego utworzenia, wielkiej akcji likwidacyjnej czy powstania w getcie. Encyklopedia stanowi syntezę wszystkich prac nad pełną edycją Archiwum Ringelbluma, w jej zakres weszły również inne kolekcje archiwalne ŻIH oraz opublikowane materiały źródłowe i wspomnieniowe dotyczące getta warszawskiego i Zagłady.